Wyruszamy wcześnie rano, aby ominąć chmary turystów którzy nadciągają do Palacio da Pena i Castelo dos Mouros. Jesteśmy równo z otwarciem w Palacio da Pena, pałac jest jak z bajki umiejscowiony na jednym z najwyższych szczytów górskich Sintry wybudowany w XIX w.
Według legendy został zaprojektowany z miłości Fernanda de Sajoni do Królowej Marii II. Będąc tam i oglądając ten cud, bez wahania uwierzyliśmy że tak musiało być. Pałac to kompleks połączonych ze sobą niewiarygodny sposób stylów: egipski, gotycki, renesansowy, manueliński, mudejarowy i dalekowschodni.
Spędzamy tam ok. 6h podziwiając doskonałość kunsztu budowniczego i niewiarygodną wyobraźnie projektanta. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy, i z tego amoku i zachwytu wybijają nas "watahy" turystów przyjeżdżających tu całymi autokarami.
Dlatego czym prędzej się ewakuujemy i udajemy się na szczyt poniższy tuż pod Palacio da Pena do Castelo dos Mouros z VIII w.
Jest to arabski zamek który został wybudowany wzdłuż łańcuchu górskiego, przemierzając wzdłuż murów które ciągną się niczym wąż na samym zboczu łańcuchu górskiego mamy niesamowity widok na cała "stara" Sintrę. Oprócz tego dostrzegamy również Palacio de Sesteais, wspaniały pałac i park Monserrate który jest wybudowany w stylu dalekowschodnim ( japońskim ), jak również zakon franciszkański dos Capuchos.
Dzięki temu że mur zamku ciągną się w taki sposób mam również nieodparte wrażenie że zmieniliśmy miejsce naszego pobytu i jesteśmy w Chinach, na Murze Chińskim.
Jest wspaniale! pogoda cały dzień nam dopisuje kończymy zwiedzanie pod wieczór przegonieni cała chmura turystów.
Nocujemy w Sintrze chcąc nałapać jak najwięcej z tego miejsca, zwłaszcza że następna będzie stolica która się będzie troszkę różnić od tego miejsca "gdzie czas płynie inaczej" :)