Wyruszamy wczeeeeeśnie rano o nieludzkiej wręcz godzinie.
Ale cieszymy się że na miejscu dzięki temu będziemy przed 13.00, autokar odjeżdża punktualnie (odjazd z Lizbony) i równie punktualnie jesteśmy dzięki temu że jedziemy pod koniec weekendu i ciągle autostradą.
Kiedy jesteśmy już na miejscu czym prędzej rzucamy plecaki do pokoju hotelowego i ruszamy na zwiedzanie Carvoeiro. Przyznam że mieliśmy trochę się baliśmy jechać do Algarve, ponieważ wszyscy Portugalczycy z którymi rozmawiałem mówili mi to samo. To już nie jest Portugalia, lub tam jest zupełnie inaczej....za dużo Anglików. Niestety ale przez to jak się zachowują angole, nie mają zbyt dobrej opinii. A tak na marginesie My za to mamy cieszymy się dobrą opinią, pierwsze co to jesteśmy kojarzeni z Janem Pawłem II i zaraz jest dodawane że na pewno wszyscy Polacy są tacy dobrzy jak on. Jak to dobrze że jest tak nas mało w Portugalii:)!
Ruszamy! jest znacznie cieplej niż w centralnej części Portugalii, przez to że jesteśmy bliżej Afryki. Pierwsze co nam się rzuca w oczy w każdej knajpie są serwowane angielskie śniadania, obiady. Hmmm.... czyli tu sobie nie zjem bacaliao :/
Nawet jak weszliśmy kupić lody i powiedziałem bom dia ( dzień dobry ), pierwsze co sprzedawca odpowiedział nam po angielsku, a później z zaskoczeniem dodawał o mówicie po portugalsku:) Niestety ale całe Algarve nastawione jest tak na anglików jak nasze Zakopane na dudków.
Jest pięknie plaże w cudownych klifach w 100% rożni się od centrum nawet kaktusów jet więcej:) Carvoeiro jest osadzone między skarpami, będąca kiedyś wioską rybacką. Posiada bardzo ładny punkt widokowy o nazwie Nossa Senhora de Encarnacao, skąd jest widok na ocean i klify. Będąc tam polecam zrobić sobie wycieczkę małą łódeczką po jaskiniach w połowie zalanych wodą, a nawet posiadających własne plaże, do niektórych wpadają nawet promienie słoneczne przez "naturalne okna" u góry. Świetne wrażenie!!!
Carvoeiro posiada "jedna" a raczej główna plaże wychodzącą centrum miasta stamtąd również odpływa się łódkami na wycieczki morskie. Z tego miejsca pozdrawiam serdecznie naszego pilota z którym opływaliśmy jaskinie, dzięki któremu mamy wspaniałe wspomnienia ( kirka razy będąc w jaskini wyłączył silnik i kiedy przychodziła fala spychając nas na skały w ostatniej chwili włączał silnik śmiejąc się z naszego przerażenia :) ).